Pobiegałem. Wyszło 13,8 km. Mógłbym napisać prawie 14 - tu "prawie" robi niedużą różnicę, a wygląda lepiej. Z rzeczy wartych odnotowania, a tyczących się dzisiejszego treningu to primo - odkryłem nową trasę na bieżnię ~5,3 km z czego około 70% trasy promenadą wzdłuż Kanału Bródnowskiego. Trochę asfaltu, trochę bruku, trochę trailu. A secundo - pierwszy raz biegałem bez iPoda. Nie przypilnowałem i się wziął i rozładował. W odwecie postanowiłem nie czekać na jego naładowanie i pozostawiłem w domu. Ze zdumieniem muszę przyznać, że nie odczułem jego braku ani przez chwilę.
Na bieżni na pierwszych dwóch pętlach zrobiłem rozgrzewkę, a później latałem szybko i wolno na przemian. Przebieżki 6x200/200. Przez chwilę czułem się jak Usain Bolt, ale w przeciwieństwie do niego delektowałem się tymi dwusetkami 2 razy dłużej - średnio 37 sekund. Miałem ochotę polatać po bieżni dłużej, ale nogi wyraziły stanowczy sprzeciw, a argument ponad 5 kilometrowej drogi powrotnej do domu do mnie przemówił.
Rozciąganie 10 min. Prawą łydkę rozciągam nadal...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz