Wskrzesiciel narodu,
Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie czterdzieści i cztery.
Nad ludy i nad króle podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez korony;
A życie jego – trud trudów,
A tytuł jego – lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery.
Bieg Biegnij Warszawo odbył się w cieniu tragedii. Dowiedziałem się o tym dopiero po powrocie do domu. Doniesienia mediów są sprzeczne. Najnowsze informacje donoszą, że biegacz, który zmarł po przekroczeniu linii mety miał 44 lata. Zmarł na wskutek ustania akcji serca. Akcja reanimacji trwała bardzo długo-najpierw 15 minut na miejscu, a następnie 25 minut po przewiezieniu do szpitala. Niestety nie udało się przywrócić akcji serca. Dokładne przyczyny zgonu będą znane dopiero po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Media i biegacze spekulują na temat prawdopodobnych przyczyn zgonu.
Początkowo TVN podawał nieprawidłowe informacje na temat tego wydarzenia. Jedną z nich był wiek biegacza, który zmarł. Według wstępnych doniesień TVN miał on mieć około 30 lat. Sprawiło to, że mój telefon się rozdzwonił...
Inną kwestią poruszaną przez media była zdrowotność biegania. W jednym z programów usłyszałem o negatywnych skutkach biegania. Otóż, ja biegam z innych przyczyn niż zdrowotność, ale wpływ biegania na organizm, sylwetkę, spalanie tkanki tłuszczowej i samopoczucie są nieocenione. Obawiam się, że tak jak ostatnio trwała kampania promująca bieganie, tak po wydarzeniach z ostatniego sezonu (bo śmierć w Warszawie to nie odosobniony przypadek) pojawią się różne informacje mające na celu odwrócenie tego trendu. Dziś stojąc na starcie i przysłuchując się rozmowom innych 'biegaczy' miałem wrażenie, że wielu z nich to zaledwie 'niedzielni' sympatycy tego sportu. Wielu z nich inwestuje w drogie gadżety, by raz do roku pobiec w jednolitej koszulce z niosącym adrenalinę tłumem i pochwalić się tym przed szerokim gronem znajomych w szkole, w pracy czy na innym fejsie. Często ludzie tacy nie mają pojęcia co to trening biegacza, czym są tempówki, czym interwały, podbiegi, czym wybiegania, a czym trening uzupełniający. Myślą, że jak pobiegną raz czy dwa w tygodniu po 15 czy nawet 20 minut to uda im się zrzucić ten nadbagaż 10 i więcej kilogramów. Dało się to także zaobserwować w trakcie biegu. Miałem tę niekorzyść, by znów stanąć źle i przedzierać się przez około 5 minut do linii startu. Zaobserwowałem, że dla wielu ważniejsze było by uruchomić Endomondo w super drogim smartfonie niż skupić się na jakości biegu. Inni zastanawiali się czy po drodze jest McDonalds, niż pożywić się żelem czy napojem energetycznym przed biegiem lub w jego trakcie. Część ludzi dopytywała też znajomych, czy po 1 km mogą uznać, że bieg jest odbębniony i mogą zejść z trasy - w końcu koszulki najki i tak już im nikt nie odbierze. O pardon, dotrzyj do mety, a medal otrzymasz, będziesz mógł powiesić w najlepiej widocznym miejscu w swoim domu... by wszyscy znajomi i cała rodzina mogli zachwycać się i podziwiać twój nadludzki sukces. Żałosne.
Nie chcę obwieszczać, że nigdy już nie pobiegnę w Run Warsaw, bo mogę się okazać hipokrytą. Nie stwierdzę też, że z dzisiejszym biegiem będę mieć miłe wspomnienia. Uwielbiam Warszawę. Jestem przyjezdnym, mieszkam tu od zaledwie 10 lat, ale kocham to miasto i nie wyobrażam sobie życia w innym. Udział w takiej imprezie jak Biegnij Warszawo, chociażby z racji nazwy jest dla mnie czymś szczególnym. To nie to samo, co Orlen, Bieg Powstańczy czy Niepodległości. Te też są ważne, ale startując w Run Warsaw miałem szczególne oczekiwania. Niestety się zawiodłem.
Organizacja na starcie wyglądała nawet nie tak najgorzej. Po przybyciu na Łazienkowską szybko znalazłem miejsce gdzie mogę przetrzymać plecak, ale głównie dlatego, że znam Pepsi Arenę - bywam tam na meczach, inaczej zachowałbym się tak jak ta dziewczyna pytająca mnie o drogę do depozytów. Depozyty, no właśnie... Czy organizatorzy nie znają różnicy między depozytami a szatniami? Czy tylko ja jestem tak nienormalny i mam wrażenie, że to nie to samo? Na szczęście zdrowy rozsądek i wrażenie wizualne pozwoliły przetrzymać bezpiecznie rzeczy we właściwym miejscu. Uważam, że w przyszłym roku organizator mógłby rozróżnić nazewnictwo.
Ponieważ ze zniecierpliwieniem z reguły czekam na start, nie przybyłem na Torwar z dużym zapasem czasu. Byłem tam około wpół do, 30 minut przed startem. Chciałem profilaktycznie zaliczyć tojtojka. Nie dało rady. Kolejka wyglądała na około 30 minut. Zrezygnowałem, wiedziałem że gdy zacznę biec nie będę myślał o potrzebach fizjologicznych, a maksimum swoich myśli skupię na biegu. Tak też było. Pozostał jednam niesmak. Na 15 tys. spodziewanych uczestników zaledwie kilka tojtojek w szeregu, to zdecydowanie za mało.
Nie załatwiając potrzeby postanowiłem udać się na miejsce startu. I tu też, niespodziewanie niemal nie sforsowałem barierki. Okazało się, że można wejść na start tylko od końca. Później dowiedziałem się, że od początku również. A tam - wolna amerykanka. Brak stref czasowych. Ludzie z wózkami dziecięcymi wśród innych. Ludzie na wózkach też. Nie było znaczenia, czy człowiek biegnie dychę w 35 minut czy w godzinę piętnaście. Stali bark w bark na starcie... Coś latało nad naszymi głowami, kazano nam machać do tego ustrojstwa. Przemek Babiarz komentował i odliczał czas do startu. Długo wyczekiwany start nastąpił.
O biegu w jakimkolwiek tempie mogłem szybko zapomnieć. Ludzie biegali grupkami 2, 3 pięcio- i więcej-osobowymi. Niektóre trzeba było wyprzedzać zyg-zakiem, przez inne przedzierać się na wskroś. Często biegłem krawężnikiem czy też trawiastym pasem oddzielącym ulicę. Większość miała słuchawki w uszach, smartphone w dłoni i wszystko w dupie. Już po pierwszym kilometrze, który udało mi się przebiec w rewelacyjnym czasie 4.40 ludzie przechodzili do marszu. Ale jak przechodzili? Tak jak biegli, po prawej stronie, po lewej, środkiem-nieważne, że setki osób na nie wpadały... Ulica Chełmska-mnóstwo kibiców. Na drugim kilometrze taśma z pomiarem czasu ustawiona tylko na połowie ulicy, bo po co na całej? Nieszczęśliwie biegłem lewą stroną i musiałem ściąć na prawy pas. Później się okazało, że pomiaru czasu z drugiego kilometra i tak nie było. Więc po co ten cały zabieg? Ulica Sobieskiego to znów bieg po krawężniku. Potem skręt w lewo w Spacerową i zaczyna się... górka. Około 1 km niezbyt stromego podbiegu. Na kimś, kto biega dużo i biega w górach taki podbieg nie zrobi żadnego wrażenia. Dla na tych 'niedzielnych' biegaczy zrobiło niemałe. Wind nie było. Trzeba było się wspiąć wszelkimi siłami do tej Puławskiej. Moja ocena tego odcinka trasy znów jest negatywna. Dla biegaczy to buła z masłem, ale chyba organizator liczył się z tym, że wśród tych 12 tysięcy ludzi są tacy, którzy o podbiegach nie słyszeli, lub słyszeli ale nikt nie widział - na zasadzie UFO. Że na ich drodze to się nigdy nie pojawi, a tu taka niespodzianka i do tego kilometrowa. Nieważne, jakoś sobie poradzili, później kilka kilometrów płaskiego. Na mniej więcej piątym kilometrze wodopój. Nie skorzystałem-bo tłum korzystał. Znów biegłem nieco luźniejszą lewą stroną, a gdyby chcieć skorzystać trzeba by było ściąć na prawo. Ja zyg-zaków już miałem dosyć, a z doświadczenia wiem, że po 10 km się nie odwodnię (z doświadczenia też wiem, że po więcej niż 10 km się odwodnię :), ale to inna bajka). Piąty kilometr to ważny międzyczas - dziś 22.58. Nie tak źle, jak na warunki biegu. Gnamy dalej i robi się coraz luźniej, ale jeszcze nie optymalnie. Jeszcze się zdarzają grupki rodzinne, przyjacielskie, które trzeba po prostu obiegać. Dobiegamy do Marszałkowskiej, później w Jerozolimskie, moje nogi nabierają tempa, tak jakby wczorajszego biegu na Kabatach z życiówką w tle wcale nie było. Później rondo z palmą, giełda, plac z trzema krzyżykami, Wiejska i w lewo w Górnośląską przechodzącą w zbieg po Myśliwieckiej. Tam już dużo miejsca, przyjemna górka w dół, na której sobie pozwoliłem. Ale jak sobie pozwoliłem? Mijałem ludzi lewym pasem jak na niemieckim autobahnie. Na koniec około 300-400 metrów płaskiego i ostatni kilometr wyszedł 3.40...
44
Trzy czterdzieści ! Powtarzam, dziesiąty kilometr wyszedł w trzy czterdzieści. Oczywiście za sprawą tej górki i adrenaliny. W górach nieraz po czymś takim zbiegałem. Ba, nawet uczono mnie jak po takim przybytku zbiegać żeby nie zaliczyć bliskiego spotkania 3go stopnia z glebą, a i żeby ud nie nadwyrężyć hamowaniem... Ale znów Ci niedzielni... Czy dla nich to takie dobre, żeby na 10 kilometrze dać się ponosić? Czy nie lepszy byłby finisz po płaskim, bez nadmiernej zmiany tempa? Już nie chcę spekulować, ale mam swoje zdanie na temat tego zbiegu i zasłabnięć tuż przed metą...
czterdzieści i cztery
Po tej górce i długiej prostej wpadłem na metę z impetem. Czterdzieści minut i cztery sekundy. Organizator zmierzył 44.01. Jak na warunki, to całkiem przyzwoicie. Życiówka przetrwała. Uff :)
W tym roku jeszcze Bieg Niepodległości. Czy w nim wystartuję? Tak. Czy w przyszłym roku wystartuję w Run Warsaw ponownie? Nie będę się zarzekał. Na dziś uważam, że nie, ale zobaczymy. Jest wiele lepszych biegów. Niestety, pomimo, że tak kocham Warszawę nie chcę więcej uczestniczyć w jej święcie biegania. I to nie przez człowieka, który stracił życie, bo to nie jest od nikogo zależne. Ludzie siedzący na kanapie przed telewizorem też umierają. Ja po prostu bardzo szybko przyzwyczaiłem się do innego standardu biegów. Do standardów chociażby Grand Prix Warszawy. I do innych, małych, kameralnych imprez biegowych, w których ludzie widzą sens biegania i sens rywalizacji i sens organizacji. I za to im dziękuję.
Heja Pio :)
OdpowiedzUsuńfajnie sie czyta twojego bloga. Az zaczelam czytac Murakiego :) tez przydaloby mi sie pobiegac, dobrzeby bylo wiedziec jak to robic z glowa.
Bieg Biegnij Warszawo byl zorganizowany w ten sam dzien co Pirkan Hölkkä, coroczny bieg przez las (gorki i dolki) w Tampere. Kibicowalam znajomym ktorzy brali udzial w tym biegu :) I tak wpadl mi pomysl do glowy.. moze wezmiemy udzial w tym biegu w przyszlym roku? Ja za swoja forme nie recze :) ale moze latwiej byloby mi sie zmotywowac do biegow majac taki target, no a Ty wreszcie bys nas odwiedzil. Co o tym mysli?
Hej Anai, jestem za ! tym bardziej, że w przyszłym roku nie planuje biec w Biegnij Warszawo, a planuje kilka zagranicznych biegów :) Chętnie w końcu odwiedzę Finlandię przy okazji biegów - aż się dziwię, że Finowie biegają też na nogach, nie tylko na nartach... :)
OdpowiedzUsuń